Someone new
Page 32
rodzicach?
– No widzisz. Po prostu daj mu jeszcze trochę czasu.
– Tak zrobię – zapewniłam. Będę tak cierpliwa, jak to tylko będzie możliwe. Jakaś część
mnie rozumiała jego wycofanie, zdaje się, że wielu ważnych dla niego ludzi go zawiodło. Mama,
tata i tajemnicza była dziewczyna, o której nigdy nie chciał mówić. Może w takich
okolicznościach ja też miałabym problemy z otwartością.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę o Julianie i o pocałunku. Opowiedziałam też Lilly
o Cassie i Aurim i zapytałam, co sądzi o zajęciach z rysunku u Hopkinsa. Jego propozycja
chodzenia na kurs rysowania aktu była nadal aktualna. Gdybym się jednak na to zdecydowała,
musiałabym opuszczać jedne ze swoich zajęć na prawie i tym samym zostałabym jeszcze
bardziej w tyle z programem. Była to decyzja, której Lilly nie mogła za mnie podjąć, ale dodała
mi otuchy, radząc, bym podążała za głosem serca. Szczerze mówiąc, już od dawna wiedziałam,
co ono mi podpowiada.
Rozdział 22
Było już ciemno, kiedy wyszłyśmy z Lilly z Beans & Bread. Odwiozła mnie do domu, bo
z kampusu poszłam do miasta pieszo. Przed moim domem życzyłam jej udanego wieczoru
i zabrałam plecak z tylnego siedzenia. Bez problemu weszłam do budynku, bo Julian wziął tylko
klucz od mieszkania, chociaż nie ustaliliśmy, gdzie ma go zostawić po odebraniu narzędzi.
Wyciągnęłam komórkę i napisałam do niego.
Gdzie jest mój klucz?
Po kilku sekundach nadeszła odpowiedź.
U mnie.
Pewnie miał na myśli swoje mieszkanie. Miałam nadzieję, że nie tylko Cassie i Auri są
w domu, ale że on też, bo koniecznie chciałam się z nim zobaczyć. Jednak poniedziałki to były
zwykle te dni, kiedy tajemniczo znikał na kilka godzin.
Pospiesznie weszłam po schodach na trzecie piętro i jak rażona gromem zatrzymałam się
na ostatnim stopniu.
To był Julian. Opierał się o framugę otwartych drzwi mojego mieszkania. Stał swobodnie,
ze skrzyżowanymi nogami, i przypatrywał mi się z uśmiechem podkreślającym dołeczki, które
rano tak bardzo chciałam pocałować.
Serce zabiło mi szybciej, nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
– Co tu robisz?
– Czekam na ciebie.
Ze zdumieniem uniosłam brwi.
– Przez cały dzień? Gdybym wiedziała, wcześniej zakończyłabym spotkanie z Lilly.
– Nie, nie przez cały. Po południu musiałem jeszcze wyjść na parę godzin, ale na
szczęście nie wróciłaś wtedy do domu. I teraz zobaczę, co powiesz na niespodziankę.
Odkleił się od futryny i podszedł do mnie.
– Co to za niespodzianka? – zapytałam podekscytowana.
– Jak ci powiem, to już nie będzie niespodzianki. Zamknij oczy.
Posłuchałam go, czując nerwowe trzepotanie w piersi. Uwielbiam niespodzianki.
Złapał mnie za rękę. Spletliśmy palce i pociągnął mnie w głąb mieszkania. Podniecające
było dać mu się prowadzić po omacku.
Po kierunku rozpoznałam, że idziemy do sypialni.
– Czy ta niespodzianka polega na tym, że zdejmiesz spodnie?
Julian się roześmiał.
– To byłaby naprawdę wielka niespodzianka.
Prychnęłam.
– Zarozumiałość do ciebie nie pasuje.
– Nie masz pojęcia, o czym mówisz – powiedział i zatrzymał się.
Nie widziałam go, ale czułam, że stoi tuż obok mnie. Kiedy przeszedł do tyłu, jego ciepły
oddech musnął mój lewy policzek i szyję. Lekko pachniał potem i płynem po goleniu.
Prawdopodobnie nasze ciała już niedługo miały się dotknąć.
– Gotowa? – W jego głosie słychać było jeszcze większą ekscytację niż parę sekund
temu.
Kiwnęłam głową.
– To patrz.
Otworzyłam oczy i zamrugałam.
– Co... Jak… – wyjąkałam i zrobiłam krok w przyciemnionym pokoju. Nie mogłam
uwierzyć w to, co widzę i chwilę trwało, zanim naprawdę zrozumiałam, że nie śnię.
Julian zmontował łóżko, ale nie to, które kupiłam, tylko piętrowe, z uroczą drabinką.
Największą niespodzianką było jednak nie samo łóżko, ale to, co było pod nim: kryjówka.
Wyłożona poduszkami i miękkimi kocami, a pod spodem łóżka Julian przymocował girlandę
jasno świecących światełek, dzięki którym mogłam się poczuć w swojej nowej twierdzy jak pod
rozgwieżdżonym niebem. Poza tym do ściany przyklejone były świecące w ciemnościach
gwiazdy, jakie pamiętałam z dzieciństwa.
W osłupieniu odwróciłam się do Juliana. Chociaż w pokoju było dosyć ciemno, światełka
rzucały cienie na jego twarz.
– Ja… nie wiem, co powiedzieć.
– Nie musisz nic mówić. Patrz po prostu.
Pewnie miałam tak zachwyconą minę jak dziecko w Boże Narodzenie przed choinką, pod
którą leży mnóstwo prezentów. Zdjęłam plecak i weszłam do nowej kryjówki. Usiadłam na stosie
poduszek, a Julian zaciągnął zasłony, które przytwierdził z przodu łóżka. Zrobiło się jeszcze
ciemniej. Mrok oświetlały tylko girlandy światełek.
Julian usiadł obok mnie, tak że nasze nogi i kolana się dotykały.
– I jak ci się podoba? – zapytał. – W skali od jednego do dziesięciu?
Uśmiechnęłam się.
– Eleven.
To jeszcze za mało powiedziane. Z radości ciarki chodziły mi po skórze i byłam tak
podekscytowana, że trudno mi było spokojnie usiedzieć w nowej twierdzy. Chciało mi się
tańczyć, choć nie byłam w tym zbyt dobra.
– Kiedy to wszystko zorganizowałeś?
– Wczoraj po wspólnej nauce byłem jeszcze w markecie budowlanym po śruby do
twojego łóżka i odkryłem to. – Przejechał dłonią po jednym ze słupków podtrzymujących całą
konstrukcję. – Mieli je na składzie, więc kazałem je przywieźć tutaj. Mam nadzieję, że nie masz
nic przeciwko temu, że sprzedałem twoje stare łóżko przyjacielowi?
Julian mówił tak naturalnie, ale wiedziałam, ile pracy musiał w to wszystko włożyć,
zwłaszcza że miał tak mało czasu. Nie miałam pojęcia, czym sobie na to zasłużyłam i czy
kiedykolwiek będę mogła mu się za to odwdzięczyć.
Uważnie rozejrzałam się po swoim małym królestwie. Nawet poduszki i koce były nowe,
a w jednym kącie stała drewniana skrzynka, która mogła posłużyć za stół.
– Wiesz, że to za dużo, prawda? – powiedziałam do Juliana.
Potrząsnął głową.
– Nie, wcale nie.
– Przeciwnie – upierałam się.
– Potraktuj to jako znak mojej wdzięczności.
– Wdzięczności? Za co?
Nie mogłam sobie przypomnieć, bym kiedykolwiek zrobiła dla niego coś podobnego.
Zajmowanie się kotem to nie było jakieś wielkie poświęcenie.
Julian zacisnął usta i przyglądał mi się w przyciemnionym świetle, jakby się zastanawiał,
czy może powiedzieć mi prawdę. Przez kilka sekund czułam jego wzrok na sobie, a potem nagle
przysunął się do mnie. Miałam nadzieję na pocałunek, na który przez cały czas czekałam, ale on
zatrzymał się przed moją twarzą.
– Za ciebie – szepnął. Jego oddech musnął moje wargi jak lekki wietrzyk. – Jestem
wdzięczny za ciebie. Dzięki tobie trochę mniej wątpię w samego siebie.
Zmarszczyłam c
zoło.
– Co masz na myśli?
– Mam na myśli to, co powiedziałem – wyjaśnił Julian i sięgnął po moją dłoń. Gładził jej
grzbiet kciukiem, aż dotarł do pierścionka, który nosiłam na serdecznym palcu i zaczął się nim
bawić. Zamiast patrzeć na mnie, obserwował, jak się kręci w jego palcach.
– Trudno mi ufać ludziom. – Mówił tak cicho, że jego głos był ledwo słyszalny nawet
w ciszy, która między nami zapadła. – Ciągle się zastanawiam, co inni o mnie myślą. Kogo we
mnie widzą. I roztrząsam wszystko, co powiedziałem albo zrobiłem. Ale nie przy tobie. –
Podniósł głowę i nasze spojrzenia się spotkały. – Przy tobie mogę być sobą.
Z trudem złapałam powietrze, bo kiedy przyglądałam się Julianowi, byłam tak
przepełniona uczuciami do niego, że trudno mi było oddychać. Nie wiem, co musiał przejść
w życiu, nie tylko z powodu swojego wycofania. Każdego dnia, który spędzaliśmy razem,
uczyłam się lepiej go rozumieć, wiedziałam więc, z jakim trudem przyszło mu wypowiedzenie
tych słów.
Odwróciłam rękę tak, by dotknęły się wnętrza naszych dłoni. Dłoń Juliana była spocona
ze zdenerwowania. Wsunęłam palce w jego palce i zacisnęłam je.
– Nie ma powodu, żebyś wątpił w samego siebie – powiedziałam. – Jesteś idealny.
Przynajmniej dla mnie.
Śmiało pokonałam dystans między nami i pocałowałam go. Wolną ręką złapałam go za
koszulkę i mocno przycisnęłam wargi do jego warg. Czułam, jak jego usta rozciągają się
w uśmiechu. Z mojego gardła wydobyło się westchnienie i ogarnął mnie spokój, jakiego nie
czułam przez cały dzień. Wprawdzie serce nadal waliło mi jak szalone i po pocałunku ożywił się
każdy nerw w moim ciele, jakbym była Śpiącą Królewną zbudzoną ze snu, ale zniknęło poczucie
niepokoju, które towarzyszyło mi przez kilka ostatnich godzin.
Dobiłam do brzegu.
Rozdział 23
– Fuck! – Ze złością wyrzuciłam ręce w górę i opuściłam głowę do tyłu. Dlaczego to nie
działało?
Stałam przed lustrem w łazience i od ponad pół godziny próbowałam robić to samo, co
pewna youtuberka, której film leciał bez przerwy na moim laptopie. Entuzjastycznym tonem
objaśniała widzom „prostą metodę” zrobienia gustownie wyglądającej zaplatanej fryzury.
Akurat!
Spojrzałam na zegarek i ze strachem stwierdziłam, że jest już bardzo późno. Niedługo
miał przyjść Julian i pojechać ze mną na urodziny Cassie, których oficjalne motto brzmiało
„Średniowieczne maniery”. Byłam jeszcze w lesie z przygotowaniami. Moja fryzura
prezentowała jedną wielką katastrofę, nie byłam jeszcze przebrana, a po półgodzinnej walce
z włosami musiałam poprawić makijaż.
Z westchnieniem rozwiązałam węzeł na włosach i uczesałam je, żeby spróbować jeszcze
raz. Głos youtuberki powoli zaczynał działać mi na nerwy, ale wzięłam się w garść i słuchałam
jej z uwagą, żeby tym razem wszystko zrobić jak trzeba. To przecież nie może być aż tak
trudne…
Dziesięć minut później z rezygnacją zamknęłam laptop i opadłam na krzesło. Jak mogłam
sądzić, że dam sobie z tym radę sama? Powinnam była się umówić na wizytę u fryzjera, ale teraz
było już za późno. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze i skrzywiłam na widok włosów.
Z głowy zwisały mi splecione, na wpół rozpuszczone i całkiem luźne kosmyki. Wyglądałam jak
strach na wróble. W takim stanie nie mogłam się pojawić na imprezie, poza tym obudziła się
moja ambicja.
Ponownie uruchomiłam laptop i już miałam puścić nagranie od początku, gdy usłyszałam
pukanie. Pospiesznie ruszyłam z miejsca, potykając się o własne stopy, i gwałtownie otworzyłam
drzwi.
Julian przyszedł za wcześnie. Wpatrywał się we mnie z konsternacją. Na widok gniazda
na mojej głowie drgnęły mu kąciki ust, ale zacisnął zęby, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Dobrze zrobił. Skrzyżowałam ręce na piersiach i wyzywająco uniosłam brew.
Chrząknął.
– Wyglądasz porywająco jak na dworskiego błazna.
– Cha, cha, bardzo śmieszne. – Rzuciłam mu ponure spojrzenie, chociaż wiedziałam, jak
śmiesznie wyglądam. W przeciwieństwie do Juliana.
Miał na sobie brązowe skórzane spodnie i pasek z przytroczonym bukłakiem oraz
dopasowaną oliwkową lnianą koszulę. Trzy guziki na górze zostawił odpięte i natychmiast
poczułam potrzebę zbadania, co jest pod spodem. Może ten kostium nie był tak naprawdę
średniowieczny, ale dla mnie wyglądał wystarczająco staromodnie, by uznać go za odpowiedni
na tę imprezę.
– Podoba ci się to, co widzisz? – zapytał Julian, który najwyraźniej zauważył, jak mu się
przyglądam, i posłał mi dwuznaczny uśmieszek, przy którym jego dołki w policzkach zrobiły się
jeszcze wyraźniejsze.
– Mogłeś się trochę bardziej postarać – skłamałam.
– I kto to mówi.
– Nie jestem jeszcze gotowa. Daj mi pięć minut.
Julian prychnął.
– Chyba masz na myśli pięć godzin.
Pokazałam mu język i zostawiłam w otwartych drzwiach, a sama wróciłam do łazienki
podjąć ostatnią próbę.
Julian poszedł za mną i usiadł na zamkniętej klapie od sedesu. Kiedy odpaliłam film,
widziałam w lustrze, że mi się przygląda.
Pierwszy krok, czyli podzielenie włosów różnych pasm, już dopracowałam, i zaplatanie
pierwszych trzech kosmyków też dobrze mi szło. Tyle że ramiona zaczęły mi już bardzo ciążyć,
co znacznie utrudniało całą sprawę. Złapałam palcem wskazującym czwarty kosmyk, ale znów
wyślizgnął mi się z palców i cały węzeł się rozpadł.
– Cholera! – zaklęłam i zaczęłam od nowa rozplatać warkocz, żeby zacząć jeszcze raz.
Za moimi plecami Julian dusił się od śmiechu.
– Siedź cicho z tymi swoimi idealnie wystylizowanymi krótkimi włosami.
– Nie jestem pewien, czy to był komplement czy zniewaga.
– To i to.
Sięgnęłam po szczotkę. Jeśli jeszcze dłużej będę grzebać we włosach, to wkrótce trzeba
będzie znowu je umyć. A może zgolę włosy i pójdę jako ofiara plagi pcheł. To też byłoby bardzo
średniowieczne.
Przy kolejnej próbie doszłam nawet do piątego kosmyka, po czym znowu wszystko
wymsknęło mi się z ręki. Burknęłam coś ze złością i zaczęłam rozdzielać resztki warkocza.
Nerwowo przeczesywałam palcami włosy, natykając się to tu, to tam na jakieś splątane pęki.
– O Boże! – jęknął Julian i wstał. – Nie mogę na to patrzeć. Daj. – Stanął za mną
i delikatnie odsunął moje ręce od głowy.
– Myślisz, że zrobisz to lepiej?
– Pewnie. – Sięgnął po szczotkę i wziął się do pracy.
Pozwoliłam mu to robić tylko dlatego, że po kolejnej nieudanej próbie naprawdę
ogoliłabym się na łyso. Poza tym, okej, to było bardzo miłe. Zastanawiałam się, czy jeśli
poproszę Juliana o masaż głowy, zrobi go.
Kiedy rozczesał włosy, obejrzał najpierw filmik, a potem próbował zrobić to samo.
Pracował z niezwykłą zręcznością, jakby robił to nie po raz pierwszy.
– Mój tata znowu jest w szpitalu – powi
edział nagle, wpatrując się w swoje dłonie.
– Co się stało?
– Chyba miał kolejny zawał. – Julian mówił doskonale obojętnym tonem i z taką samą
maską na twarzy, ale wiedziałam, że nie jest mu wszystko jedno. Gdyby rodzice dali znać, że
chętnie by go zobaczyli, to prawdopodobnie natychmiast wsiadłby w najbliższy samolot.
– A jak z nim teraz?
– Jest na obserwacji – odpowiedział Julian i przeszedł na bok, by zająć się kolejnym
kosmykiem. – Pielęgniarka zadzwoniła do mnie z informacją.
– Na pewno twoja mama była po prostu zbyt zajęta tatą – powiedziałam, choć byłam
niemal pewna, że to nieprawda.
Julian prawdopodobnie myślał tak samo, ale nie zaprzeczył, tylko dalej w milczeniu
czesał moje włosy.
Byłam pod wrażeniem zręczności, z jaką układał fryzurę, ale nagle pomyślałam o zdjęciu