Someone new
Page 35
– Czemu nie?
– Najpierw chcę dostać moją przysługę.
– Okej, czego ode mnie chcesz? – Przyssałam się do jego szyi.
Julian jęknął.
– Chcę cię rozebrać.
Nie miałam nic przeciwko. Wtuliłam się w koce i poduszki. Oddychałam szybko, serce
mocno mi waliło. Zdjął mi najpierw jeden, potem drugi but. Potem skarpetki. Ponaglająco
trąciłam go stopą w ramię.
– Pospiesz się.
– Niecierpliwa?
– Tak – odparłam, choć mogłam sobie darować to wyznanie.
Położył dłonie na kostkach moich stóp i boleśnie wolno przesuwał ręce w górę. Zatrzymał
się przy udach, dopóki nie rozsunęłam nóg. Bardzo delikatnie głaskał kciukiem moją waginę.
Byłam tak podniecona, że chociaż oboje mieliśmy na sobie ubrania, jęknęłam głośno.
Z przestrachem mocno zacisnęłam usta.
– Jesteś podły.
Zaśmiał się.
– Za chwilę nie będziesz tak mówić.
Jednym zręcznym ruchem zdjął mi jednocześnie legginsy i majtki, nie zwracając uwagi
na czarną koronkę. Odrzucił te rzeczy na bok, ani przez chwilę nie odrywając ode mnie wzroku.
Rzucił pełne uznania przekleństwo, a ja pławiłam się w podziwie, jaki widać było na jego twarzy.
Ostrożnie położył się między moimi nogami. Po raz kolejny okazało się, że to dobrze, że
nie jest tak wysoki jak Tanner czy Auri, inaczej nie moglibyśmy tego robić w namiocie. Jego
ciepły oddech muskał wrażliwą skórę moich ud. Przymknęłam oczy, próbując się opanować, aż
nagle poczułam jego usta.
Shit! Przeszedł mnie dreszcz. Moje nogi instynktownie chciały się zamknąć, ale ciało
Juliana nie pozwoliło na to. Z rezygnacją wbiłam palce w koc.
– Czy ta przysługa nie miała być dla ciebie?
– Nie martw się o mnie – powiedział przy mojej waginie i podniósł wzrok. Poczułam
każdą sylabę, którą wypowiedziały jego usta. – Ja też coś z tego mam. – I na potwierdzenie
pocałował mnie.
Z moich ust wydobył się dźwięk przypominający skowyt. Cholera. Wiedziałam, że Julian
dobrze całuje, ale wiedział też, co się robi z językiem. Jeszcze nigdy nikt nie zrobił mi czegoś
podobnego, ale może chodziło o różnicę między Julianem mężczyzną a chłopcami, z którymi
kiedyś byłam.
Niemal desperacko poddałam się jego ustom. Chciałam więcej.
Zdjął prawą rękę z mojego uda i położył palce na pulsującym miejscu pod jego wargami.
Z mojego gardła wydobył się skowyt. Badał moją wilgotną waginę, wykonując lekko uciskające
okrężne ruchy.
Wsunęłam dłonie w jego włosy. Nie po to, by dawać mu wskazówki, tylko by znaleźć
jakieś podparcie. Od ud aż po małe palce u stóp poczułam dreszcz i zadrżałam. Byłam jak
bezwolna marionetka, którą Julian pociągał za sznurki.
O Boże! Zagryzłam dolną wargę, żeby nikt nas nie usłyszał, ale na próżno, bo w tym
momencie Julian ostrożnie wsunął we mnie palec. Mój tułów wygiął się i głośno jęknęłam.
– Julian. Proszę. Ja…
Nie byłam w stanie skończyć tego zdania. Nadciągał orgazm i ekstaza całkowicie mnie
pochłonęła. Na oślep dotykałam podłogi, aż znalazłam poduszkę, w którą wtuliłam twarz.
Wgryzłam się w materiał, by stłumić wydawane dźwięki, i miałam tak silny orgazm jak jeszcze
nigdy w życiu.
Julian nadal pieścił mnie ustami i palcami, dopóki nie minęła ostatnia fala rozkoszy.
W końcu drżącymi dłońmi zdjęłam poduszkę z twarzy. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie
przeżyłam.
Przez dłuższą chwilę w namiocie słychać było tylko moje dyszenie. Chciałam coś
powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Kręciło mi się w głowie i brakowało mi słów. Spojrzałam na
Juliana spod ciężkich powiek. W ciemnościach nie rozróżniałam kolorów, ale wyobrażałam
sobie, że ma zaczerwienione policzki i nabrzmiałe wargi. Ociężałym ruchem wyciągnęłam rękę
w jego kierunku, zapraszając go do siebie.
Posłuchał i nachylił się nade mną. Całowaliśmy się czule i powoli serce zaczynało mi bić
w normalnym rytmie.
– To było niesamowite – wymruczałam mu prosto w usta.
Julian wydał z siebie aprobujący pomruk. Dalej głaskał moje ciało ciepłymi dłońmi.
Jeszcze nie skończyliśmy, a może jednak? Ostrożnie przykrył mnie kocami. Wydawały się
ciężkie mojemu nadal jeszcze naelektryzowanemu po orgazmie ciału.
Spojrzałam na niego pytająco.
– A co z tobą?
Pocałował mnie w czoło.
– Nie martw się o mnie.
– Ale chciałabym, żebyś też miał z tego przyjemność.
Zamierzałam odrzucić koc, ale powstrzymał mnie.
– Miałem, Micah. Naprawdę.
– Mogę sprawić, że będziesz miał więcej – upierałam się.
– Nie sądzę.
Ściągnęłam brwi i żałowałam, że nie mogę wyczytać niczego z jego twarzy.
Julian westchnął. Z zakłopotaniem pochylił głowę.
– Bo już doszedłem. W spodnie. I byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś szybko zasnęła,
bo wymknąłbym się wtedy do łazienki.
– Och.
Powstrzymałam się od uśmiechu i jednocześnie zignorowałam mrowienie, które od nowa
pojawiło się pomiędzy moimi nogami. Z jakiegoś powodu podnieciło mnie, że to, co Julian mi
robił, wywołało w nim taką reakcję. Najwyraźniej jednak poczuł się niezręcznie, że doszedł tak
szybko. Nie chciałam go już gnębić, więc uśmiechnęłam się do niego z otuchą, czego i tak
pewnie nie dostrzegł w ciemności.
– Poczekam tu na ciebie.
Rozdział 25
Obudził mnie szum deszczu uderzającego o dach namiotu.
Krople spływały po materiale wąskimi strużkami i zostawiały na nim wężowate kształty.
Miało to uspokajające działanie. Zamknęłam znowu oczy i przytuliłam się do ciepłego ciała obok
mnie. Julian był prawdziwym piecykiem. Gdy przyjdzie zima, zmuszę go, żeby spał u mnie
codziennie. Zarzuciłam na niego rękę i przycisnęłam do siebie, jakby był przytulanką.
– Dzień dobry – mruknął zaspanym głosem i obrócił się na plecy. Ze zdziwieniem
stwierdziłam, że nadal ma na sobie tę średniowieczną lnianą koszulę z wczoraj.
– Dzień dobry. – Pocałowałam go w policzek. – Dobrze spałeś?
Ziewnął i kiwnął głową, delikatnie się uśmiechając. Jego brązowe włosy były
zmierzwione.
– Która godzina?
– Chwila.
Najwidoczniej nie była to już noc, ale w środku lasu i przy zachmurzonym niebie trudno
było stwierdzić czy jest ósma, dziesiąta czy dwunasta. Wyciągnęłam się po plecak i wyjęłam
komórkę. Po odblokowaniu ekranu dwie rzeczy rzuciły mi się w oczy jednocześnie. Pierwsza, że
było dopiero po siódmej, a druga, że pięć minut temu Adrian przysłał mi wiadomość. Może
jednak to nie deszcz mnie obudził.
Dzień dobry, Promyczku!
Uśmiechnęłam się na widok przezwiska, jakie mi nadał. Napisał jeszcze coś.
Adrian: Życzę ci udanej niedzieli. Idę dzisiaj z moim chłopakiem do teatru. Ale
gejowsko, co?
– Czemu się tak uśmiechasz? – zapytał Julian i przysunął się bliżej, by zerknąć na mój
telefon.
Pokazałam mu ekran, żeby mógł przeczytać wiadomość.
Między brwiami Juliana utworzyła się mała zmarszczka.
– Pójdziesz tam?
Ja też zmarszczyłam czoło.
– Dokąd?
– Do teatru.
Pokręciłam głową. Oczywiście chętnie wybrałabym się tam i zaczekała na Adriana przed
zabytkowym budynkiem. Ale on napisał do mnie dlatego, że mi ufał i że chciał mnie znowu
w swoim życiu, a nie, żebym się na niego zasadzała. Cały czas miałam nadzieję, że wkrótce moja
cierpliwość zostanie nagrodzona. Odpowiedziałam mu więc:
Dzięki, Łosiu. Twój chłopak? Czemu nic o nim nie wiem? Jest fajny? Ile ma lat? Co robi?
Jakie ma oczy, włosy? Marvel czy DC?
Julian zaśmiał się, kiedy zobaczył trzy ostatnie słowa.
Łaskotał mnie jego ciepły oddech, czułam, jak porusza się jego klatka piersiowa.
Przypomniałam sobie, że w przeciwieństwie do wszystkich osób, które kiedykolwiek poznałam,
nie zadałam mu tego pytania. Cassie i Aliza należały do teamu DC, Auri wolał Marvela. Ale
przeczucie podpowiadało mi, że odpowiedź Juliana będzie brzmiała: „Ani to, ani to”. Byłam
jednak absolutnie przekonana, że gdybym poprosiła, poszedłby ze mną na każdy film i do każdej
księgarni z komiksami. A to było najważniejsze.
Adrian: Teraz już wiesz. Keith. 19. Studiuje teatrologię. Brązowe. Brązowe. Marvel, ale
jego ulubioną ekranizacją jest Suicide Squad… Wiem, wiem. Nie oceniaj go zbyt surowo. Ma
inne zalety. Dostanę za to jakieś szczegóły o Julianie?
Ja: Nie, musisz je odebrać osobiście.
Adrian: Podła! :(
Ja: Moglibyśmy się spotkać.
Adrian: Już niedługo. Pozdrów ode mnie Juliana.
Było jasne, że to koniec konwersacji i nie wiedziałam, jak mam się czuć. Cieszyłam się,
że Adrian napisał, ale bolało mnie to, że nadal wyraźnie mnie unikał i nie był gotowy na
spotkanie. Co ja takiego zrobiłam, albo czego nie zrobiłam, że zasłużyłam sobie na takie
traktowanie? Skoro może mi opowiadać o swoim chłopaku, to czemu nie może się ze mną
spotkać?
Z frustracją rzuciłam komórkę na koce i opadłam na poduszki. Ze złością przyglądałam
się strużkom deszczu spływającym z dachu namiotu. Już nie działały na mnie uspokajająco.
– Mogę coś powiedzieć, chociaż zabrzmi to okropnie?
– Oczywiście – mruknął Julian. Przekręcił się na bok. Podparł głowę ręką i patrzył na
mnie z góry. Na jego prawym policzku widać było ślad po szwie na poduszce, który odcisnął się
w nocy.
Wzięłam głęboki oddech. Słowa, które miały zaraz paść, już częściej przychodziły mi do
głowy, ale jeszcze nigdy ich nie wypowiedziałam. Nie wiedziała o tym nawet Lilly.
– Są takie dni, kiedy nienawidzę Adriana. I nie chodzi mi o nienawiść typu: „Co? Masz
bilety na koncert Beyonce?”, ale taką prawdziwą, pod tytułem: „Chcę uderzyć cię w twarz”.
– Okej – powiedział przeciągle Julian. – Dlaczego go nienawidzisz?
– Bo to samolubny dupek. – No i proszę. Powiedziałam to. – Najwyraźniej guzik go
obchodzą moje uczucia. Całymi tygodniami nie odpowiadał na moje wiadomości, chociaż musiał
wiedzieć, że się o niego martwię. Tak, nasi rodzice zachowali się wobec niego podle, ale moje
relacje z nimi ostatnio też wcale nie są dobre. Przez niego. Myślisz, że go to interesuje? Nie
oczekuję, że będzie mi współczuł, ale mógłby okazać trochę empatii. Nie jest pępkiem świata.
Nie wszystko kręci się wokół niego i jego problemów. – Brzmiało to bardziej jadowicie, niż
zamierzałam, ale kiedy już zaczęłam, po prostu nie potrafiłam przestać. Wylał się ze mnie cały
gniew, który gromadził się od miesięcy. – Najgorsze jest to, że przez te wszystkie lata mnie
okłamywał i najwyraźniej mi nie ufał. On wie o mnie wszystko. Mówiłam mu o sobie takie
rzeczy, których nie wie żaden inny człowiek, a on nawet raz nie wspomniał ani nie dał mi
w żaden sposób do zrozumienia, że jest gejem. Wiesz, jakie to bolesne? Przez cały czas trzymał
to przede mną w tajemnicy, zamiast mi się zwierzyć. Najwyraźniej nie ma o mnie zbyt dobrego
zdania.
– A może po prostu się bał – powiedział Julian. Nadal patrzył mi w twarz, ale już nie
w oczy.
– Dlaczego? Nigdy nie dałam mu powodu. – Mówiłam jak małe rozkapryszone dziecko,
ale Adrian naprawdę zranił moje uczucia. Nigdy mu nie wybaczę, że przez całe miesiące nie
dawał znaku życia i nie wiedziałam, co się z nim dzieje. Kiedy w przyszłości przez dłuższy czas
nie będzie oddzwaniał albo odpisywał, od razu wrócą stare obawy.
– Strach nie jest czymś racjonalnym, Micah – powiedział i westchnął tak ciężko, jakby
w oczekiwaniu na tę rozmowę przez całe lata wstrzymywał oddech. Kolejne słowa wypowiedział
z wahaniem. – Niektóre tajemnice wyrastają na strachu, a potem zmieniają się w potwory
w szafie. I któregoś dnia nie mamy już odwagi tej szafy otworzyć, nawet przy kimś, dla kogo
skoczylibyśmy w ogień. Czasami robimy to, by chronić tę osobę. Gdyby Adrian powiedział ci
o swoich uczuciach, musiałabyś to ukryć przed waszymi rodzicami. Może chciał ci tego
oszczędzić.
Zacisnęłam usta. Zawahałam się. Słowa Juliana nie sprawiły, że moja nienawiść zniknęła,
ale trochę osłabła i w końcu mogła znowu stać się tym, czym była naprawdę: miłością.
– Po prostu nienawidzę myśli, że musiał przez to przechodzić sam. I zastanawiam się, jak
wszystko by się potoczyło, gdybym wiedziała o tym wcześniej.
– Ma Keitha – powiedział Julian z uśmiechem, którego nie było widać w jego oczach.
– Nie wiem, czy mam się przez to czuć lepiej czy jeszcze bardziej zraniona.
– Niektórymi rzeczami łatwiej się podzielić z kimś podobnym tobie.
Mówił to z własnego doświadczenia, tego byłam pewna. A może w poniedziałki i piątki
po południu chodził na coś w rodzaju terapii grupowej? Rozumiałam, o czym mówił. Wprawdzie
to nie to samo, ale na przykład z Tedem chętniej rozmawiałam o powieściach graficznych niż
z Lilly albo z nim, chociaż oboje znaczyli dla mnie dużo więcej niż ten dziwaczny właściciel
księgarni.
Przekręciłam się na bok, żebyśmy mogli leżeć zwróceni do siebie twarzami. Przez kilka
sekund po prostu patrzyliśmy na siebie i w milczeniu słuchaliśmy deszczu. Rozmyślałam
o Adrianie, wiadomościach od niego i o tym, co Julian powiedział o tajemnicach. Nie mogłam
zapomnieć zwłaszcza tego o potworach. Nie musiałabym zbyt długo się zastanawiać, co jest
największym monstrum w mojej szafie.
– Kiedyś miałam nadzieję, że Lilly usunie ciążę – powiedziałam, nie patrząc na Juliana. –
Kiedy mi oznajmiła, że jest w ciąży, chciałam, żeby ją przerwała. Chciałam tego nie tylko dla
niej, ale też dla siebie. Od dzieciństwa była moją najlepszą przyjaciółką i aż do tamtej pory
wszystko zawsze robiłyśmy razem. I bardzo chciałam, żebyśmy razem zdawały też maturę.
– Ale teraz się cieszysz, że urodziła Linka?
– Oczywiście – odpowiedziałam bez wahania. To jedna z niewielu rzeczy, o których nie
mówiłam nawet Adrianowi, bo uważałam ją za tak okropną. – Westchnęłam. –
O Boże, po tylu
koszmarnych wyznaniach na pewno żałujesz, że musisz ze mną spać w jednym namiocie.
– Wcale nie – uspokoił mnie Julian. Lewą dłonią pogłaskał mnie delikatnie po ramieniu.
Nie odrywając od niego oczu, nachyliłam się i lekko pocałowałam go w usta. Raz. Drugi. Trzeci.
Czwarty pocałunek trwał dłużej.
Zaczął ostrożnie. Delikatny dotyk robił się coraz intensywniejszy. Nasze zęby się
spotkały, wbiłam palce w ramiona Juliana, co wyzwoliło z jego gardła dźwięk pomiędzy
pomrukiem a stęknięciem, zupełnie do niego niepodobny. Zawsze był tak opanowany. Miał
wszystko pod kontrolą. Jednak w tym momencie ją stracił i to mi się podobało. Kiedy ugryzłam
go w dolną wargę, poczułam, że zadrżał.
Położył ręce na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie. Nasze ciała wytwarzały cudowne
ciepło. Jak dwa krzemienie, które się pociera, aż pojawią się iskry. Chciałam, by przerodziły się
w ogień. Powoli oderwałam palce, które zostawiły ślady na jego ciele i powolnymi ruchami