Post Mortem

Home > Mystery > Post Mortem > Page 35
Post Mortem Page 35

by Patricia Cornwell


  Do komputera włamano się w ciągu weekendu, najprawdopodobniej w piątek, kilka godzin po opuszczeniu biura przez pracowników. Wesley zauważył komendy na ekranie serwera Margaret, gdy w sobotę przed południem przyszedł do biura po raport z autopsji McCorkle’a. Ktoś usiłował wejść do danych ze sprawy Henny Yarborough. Oczywiście, połączenie można namierzyć. Wszyscy czekaliśmy, aż Wesley skontaktuje się ze swoimi magikami komputerowymi.

  Do tej pory zakładałam, że to McCorkle usiłował dostać się do danych w piątek wieczorem.

  – Jeżeli to komisarz faktycznie włamywał się do mojej bazy danych – przypomniałam im – to nie mamy jak pociągnąć go za to do odpowiedzialności. Z urzędu ma prawo dostępu do danych z mojego biura. Nigdy nie będę mogła udowodnić mu, że zmienił dane wprowadzone do komputera.

  Wszyscy spojrzeliśmy na leżący przed nami niedopałek papierosa.

  Mieszanie w dowodach rzeczowych, oszustwo – nawet gubernatorowi nie uszłoby to na sucho; przestępstwo jest przestępstwem; jednak wątpiłam, bym kiedykolwiek mogła mu to udowodnić.

  Wstałam, odwiesiłam fartuch na haczyk za drzwiami i włożyłam żakiet; potem zebrałam z krzesła opasłą teczkę z aktami. Za dwadzieścia minut miałam zeznawać w sądzie w jeszcze jednej sprawie o morderstwo.

  Marino i Wingo odprowadzili mnie do windy; zostawiłam ich na korytarzu i weszłam do środka.

  W chwili, gdy drzwi się zamykały, uśmiechnęłam się do nich i przesłałam im pocałunek.

  Trzy dni później siedziałam wraz z Lucy na tylnym siedzeniu forda tempo zmierzającego w kierunku lotniska. Moja siostrzenica wracała do Miami, a ja jechałam wraz z nią z dwóch doskonałych powodów.

  Po pierwsze chciałam na własne oczy przekonać się, jak wygląda sytuacja rodzinna mojej siostry i jej męża ilustratora, a po drugie – od dawna należał mi się urlop.

  Zamierzałam zabrać Lucy na plażę, na wyspy, do wesołego miasteczka i oceanarium. Będziemy oglądać popisy delfinów i fok; będziemy patrzeć, jak słońce zachodzi nad zatoką i jak flamingi kłócą się na jeziorach. Wypożyczymy kasetę z „Buntem na Bounty” a potem wybierzemy się na wycieczkę słynnym jachtem i będziemy wyobrażać sobie, że widzimy na pokładzie Marlona Brando. Pojedziemy na zakupy na Coconut Grove i będziemy objadać się lodami i ciastem bananowym, dopóki brzuchy nas nie rozbolą. Zrobimy wszystko, o czym marzyłam, gdy byłam w jej wieku.

  Porozmawiamy także o szoku, który przeżyła. Istnym cudem przespała wszystko i obudziła się dopiero, gdy Marino otworzył ogień. Jednak Lucy doskonale wiedziała, że jej ciotka o mało co nie padła ofiarą mordercy.

  Wiedziała, że wszedł do domu przez okno w moim gabinecie, które było zamknięte na klamkę, lecz nie na zamek, gdyż ona zapomniała je zamknąć ponownie po tym, jak wietrzyła pokój kilka dni wcześniej.

  McCorkle przeciął druty systemu alarmowego znajdujące się na zewnątrz domu. Wszedł przez okno na parterze, przeszedł obok sypialni Lucy i skierował się prosto do mego pokoju. Skąd wiedział, że sypiam na piętrze?

  Musiał w przeszłości obserwować mój dom.

  Miałam z Lucy wiele spraw do omówienia. Czułam równie wielką potrzebę porozmawiania z nią, jak ona ze mną. Planowałam załatwić jej wizyty u dobrego dziecięcego psychologa. Może i ja powinnam znaleźć sobie kogoś, z kim mogłabym o tym porozmawiać?

  To Abby odwoziła nas na lotnisko; była na tyle uprzejma, by to zaproponować i uprzeć się, gdy powiedziałam, by nie robiła sobie kłopotu.

  Zatrzymała się przed wejściem do terminalu i obróciła do nas ze smutnym uśmiechem.

  – Jakże chciałabym móc z wami pojechać.

  – Ależ jedź – odparłam szczerze. – Naprawdę. Byłoby nam bardzo miło. Zostanę w Miami przez trzy tygodnie… masz telefon do mojej matki… Jeżeli tylko uda ci się stąd wyrwać, wskakuj do samolotu i razem pójdziemy na plażę.

  Wiedziałam jednak, że nie odezwie się do nas. Ani jutro, ani pojutrze, ani w przyszłym tygodniu.

  Zanim nasz samolot wzbije się w powietrze, znowu będzie gonić za wozami patrolowymi i ambulansami. To było całe jej życie; potrzebowała tej pracy tak, jak inni potrzebują powietrza, by żyć.

  Przekonaliśmy się, że to Amburgey włamywał się do mojej bazy danych; połączenie zostało wyśledzone – prowadziło do jego domowego telefonu. Komisarz był zamiłowanym hakerem, a w domu miał komputer z modemem.

  Wydaje mi się, że za pierwszym razem włamał się do mego komputera, bo jak zwykle monitorował to, co robię. Wydaje mi się, że przeglądając akta spraw w komputerze, zauważył, iż dane wprowadzone do kartoteki Brendy Steppe różnią się od tego, co napisała Abby w swym artykule. Zrozumiał, że przecieki informacji nie mogą pochodzić z mojego biura, choć bardzo chciał, by tak właśnie było – zmienił więc dane w aktach, by wszyscy uważali mnie za winną.

  Potem specjalnie zdalnie włączył echo i usiłował wyciągnąć dane o sprawie Lori Petersen, byśmy znaleźli jego komendy na ekranie komputera na kilka godzin przed tym, jak zawoła mnie na dywanik przed Tannerem i Boltzem.

  Jeden grzech prowadził do następnego. Nienawiść go zaślepiła i gdy zobaczył etykietki w aktach sprawy Lori Petersen, nie mógł się powstrzymać. Długi czas zastanawiałam się nad tym, co zaszło w sali konferencyjnej, gdy trzej mężczyźni przeglądali akta spraw. Założyłam, że etykietka PERK-u została ukradziona, gdy teczki z papierami spadły z kolan Billa i rozsypały się po podłodze. Przypomniałam sobie, że gdy Tanner i Bill segregowali akta według numerów spraw, teczki z dokumentacją Lori Petersen nie było wśród nich – w tym czasie przeglądał ją Amburgey. Później wyszedł wraz z Tannerem, lecz został na chwilę, by skorzystać z toalety i wtedy właśnie podłożył wymazy.

  To był jego pierwszy błąd. Drugi to niedocenianie Abby. Wściekła się, gdy dowiedziała się, że ktoś usiłuje wykorzystać jej artykuły do zniszczenia mojej kariery. Podejrzewam, że nie miało dla niej znaczenia, o czyją karierę chodzi; po prostu nie lubiła być wykorzystywana. Była niczym krzyżowiec – prawda, sprawiedliwość i honor. Poza tym jej serce przepełniała wściekłość, dla której nie potrafiła znaleźć ujścia.

  Kiedy napisała artykuł, poszła zobaczyć się z Amburgeyem; już wtedy go podejrzewała, przyznała mi później, gdyż to on potajemnie przekazał jej informację o źle oznakowanym folderze PERK. Na jego biurku leżały wyniki testów serologicznych oraz notatki, które robił sam dla siebie na temat „niezgodnych dowodów” oraz „niezgodnych testów PERK z poprzednimi”. Podczas spotkania z Abby na chwilę wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą tuż przy słynnym chińskim biurku, miała więc okazję zobaczyć, jakie papiery leżą na blacie.

  Wszyscy wiedzieli, co zamierza Amburgey. Uczucia, jakie do mnie żywił, były powszechnie znane, a Abby nie jest głupia. Zrozumiawszy, co się święci, stała się agresorem – w ostatni piątek rano ponownie się z nim spotkała i spytała o włamania do komputerowej bazy danych.

  Udawał zdumienie i przerażenie, twierdził, że nie powinna drukować takich rzeczy w gazecie, lecz w głębi duszy triumfował. Już czuł smak swego zwycięstwa i mojej hańby.

  Podpuściła go, mówiąc, że ma za mało informacji, by napisać artykuł.

  – Włamanie do bazy danych w biurze koronera okręgowego zdarzyło się tylko jeden raz – powiedziała. – Jeżeli zdarzy się ponownie, doktorze Amburgey, nie będę miała innego wyjścia, jak tylko napisać o tym artykuł, gdyż społeczeństwo ma prawo wiedzieć, iż istnieje poważny problem z wiarygodnością naczelnego koronera.

  Dlatego włamanie się powtórzyło.

  – A tak przy okazji – odezwała się Abby, pomagając nam wyciągnąć bagaże z samochodu. – Wydaje mi się, że Amburgey nie będzie ci więcej bruździł.

  – Nie wymagaj, by hiena zmieniła swe instynktowne zachowanie – odparłam, spoglądając na zegarek.

  Abby uśmiechnęła się tajemniczo.

  – Po prostu nie zdziw się, gdy po powrocie do Richmond nie zastaniesz go na stanowisku.

 
; Nie zadawałam żadnych pytań.

  Miała mnóstwo na Amburgeya – a ktoś musiał jej zapłacić. Billa nie mogła tknąć.

  Zadzwonił do mnie wczoraj, mówiąc, iż bardzo się cieszy, że nic złego mi się nie stało. Słyszał o ostatniej napaści Dusiciela i jej ostatecznym wyniku. Nie wspomniał nic na temat własnych zbrodni, a i ja do nich nie nawiązałam, gdy powiedział, że wiele przemyślał i że lepiej będzie, gdy przestaniemy się spotykać.

  – Dużo nad tym myślałem i wydaje mi się, że nic nam z tego nie wyjdzie, Kay.

  – Masz rację – zgodziłam się równie spokojnie, zdziwiona ogromną ulgą, jaką poczułam. – Po prostu nie pasujemy do siebie, Bill.

  Uściskałam Abby na pożegnanie.

  Lucy mocowała się z ogromną różową walizką; minę miała ponurą, a brwi zmarszczone.

  – Cholera – utyskiwała. – Mamusia ma w komputerze tylko edytory tekstów. Cholera! Żadnej bazy danych ani nic ciekawego!

  – Pojedziemy na plażę. – Zarzuciłam dwie torby na ramiona i poszłam za nią przez szklane drzwi. – Będziemy się świetnie bawić, zobaczysz, Lucy. Mogłabyś sobie na trochę darować ślęczenie nad komputerem… Zepsujesz oczy.

  – Jakąś milę od domu znajduje się sklep z oprogramowaniem…

  – Mówiłam o plaży, Lucy. Należą ci się wakacje. Słońce, plaża, morze… dobrze ci to zrobi. Ponad dwa tygodnie siedziałaś zagrzebana w moim gabinecie.

  Podeszłyśmy do okienka z biletami. Wygładziłam kołnierzyk Lucy i zapytałam, dlaczego nie wzięła ze sobą kurtki.

  – Klimatyzacja w samolotach zawsze jest zbyt mocna…

  – Ciociu Kay…

  – Będzie ci zimno.

  – Ciociu Kay…

  – Mamy jeszcze czas, by coś zjeść przed odlotem.

  – Nie jestem głodna!

  – Musisz coś zjeść. Jak wsiądziemy do samolotu, aż do Dulles nie dostaniemy nic do jedzenia. Nie można podróżować o pustym żołądku.

  – Jesteś taka sama jak babcia!

  Patricia Cornwell

  ***

  * Farenheita – około 21,6 stopnia Celsjusza; 93,5 – 34,2 stopnia Celsjusza.

  (<< back)

  * W tym miejscu musimy przeprosić Czytelników, że nieco spolszczyliśmy angielski termin, ale nie ma on odpowiednika w języku polskim

  (<< back)

  * VMC – Virginian Medical College – college medyczny stanu Wirginia.

  (<< back)

  * SQL – język programowania baz danych (przyp. tłum.)

  (<< back)

  * Physical Evidence Recovery Kit – zestaw wymazów z ciała ofiary służący do identyfikacji DNA (przyp. tłum.).

  (<< back)

  * Mainframe – bardzo stary typ komputerowego serwera, od dawna nie używany (przyp. tłum.)

  (<< back)

  FB2 document info

  Document ID: fbd-85e4db-ff2f-d645-12a5-a14d-706c-938047

  Document version: 1

  Document creation date: 21.07.2012

  Created using: Fiction Book Designer software

  Document authors :

  Source URLs :

  About

  This file was generated by Lord KiRon's FB2EPUB converter version 1.1.5.0.

  (This book might contain copyrighted material, author of the converter bears no responsibility for it's usage)

  Этот файл создан при помощи конвертера FB2EPUB версии 1.1.5.0 написанного Lord KiRon.

  (Эта книга может содержать материал который защищен авторским правом, автор конвертера не несет ответственности за его использование)

  http://www.fb2epub.net

  https://code.google.com/p/fb2epub/

 

 

 


‹ Prev