by Laura Kneidl
Julian zatrzymał się przy drzwiach. Nie uśmiechał się już, więc jego piękna twarz zrobiła
się poważna. Nic nie mówił, tylko przyglądał mi się uważnie wzrokiem, który sięgał aż do głębi.
Serce zaczęło mi bić szybciej i zaschło mi w ustach. A jeśli on czuje to samo co ja?
– Dzięki, Micah. – Na dźwięk jego głosu poczułam dreszcze.
– Czy to nie ja powinnam ci dziękować?
Potrząsnął głową.
– Wiem, co dla mnie zrobiłaś. Rzeczywiście potrzebowałem takiej odskoczni. Uratowałaś
ten dzień.
Nachylił się i przez moment myślałam, że chce mnie pocałować. Jego wargi nie dotknęły
jednak moich ust, tylko musnęły policzek. Mimo to poczułam gorąco w całym ciele.
Rozprzestrzeniło się błyskawicznie, poruszało każdy nerw. Na moment zapomniałam nawet, jak
się oddycha. Zarost Juliana drapał mi skórę, a jego zapach wydał mi się tak kuszący jak zapach
gorącej czekolady.
– Dziękuję – wyszeptał jeszcze raz tuż obok mojego ucha i zorientowałam się, że znowu
się pomyliłam. Może jednak „miłość” to było dokładnie to słowo, o którym powinnam pomyśleć.
Rozdział 18
– Mam! – krzyknęłam, stawiając na nogi cały sklep.
Ludzie odwracali głowy w moim kierunku, a pewna starsza pani spojrzała na mnie
z przerażeniem. Oburzona kręciła głową, jakbym była jednym z jej największych życiowych
rozczarowań.
– Gdzie? Gdzie? Gdzie? – Aliza natychmiast podbiegła do mnie. Wyrwała mi z ręki
czasopismo, które właśnie wyjęłam ze stojaka. Pospiesznie przejrzała spis treści i kartkowała
strony, dopóki nie znalazła tego, czego szukała.
Schyliłam się i też wzięłam egzemplarz najnowszego „Cooking Delicious Magazine”. Na
okładce było zdjęcie szklanek wypełnionych kolorowymi koktajlami, a dookoła widniały liczne
tytuły i napisy. Jeden z nich brzmiał: Blogi kulinarne – nowa generacja kucharzy.
Otworzyłam czasopismo na artykule i w ośmiostronicowym dodatku szukałam wpisu na
temat Alizy. Stała obok mnie bez słowa i czytała w skupieniu. Ja zrobiłam to samo i z każdą
chwilą czułam narastającą dumę. Aliza naprawdę zrobiła wrażenie na reporterce, ale nie było
w tym nic dziwnego. Wywiad czytało się wspaniale. Odpowiedzi Alizy były rzeczowe
i profesjonalne, ale wydawała się przy tym również bardzo sympatyczna, także na zdjęciach. Od
razu chciało się ją poznać i zjeść z nią kawałek jej ulubionego ciasta.
Skończyła przede mną i kiedy czytałam ostatnie akapity, czułam, że mi się przygląda. Jej
nerwowa radość była tak zaraźliwa, że miałam wrażenie, że pod moimi wilgotnymi palcami
papier zaczyna falować. W końcu spojrzałam w jej błyszczące z podekscytowania oczy.
– I?
– Nie wiem, co powiedzieć. – Uśmiechnęłam się. – A ty jesteś zadowolona? – zapytałam,
bo to było najważniejsze. Aliza zastanowiła się przez chwilę, a potem zdecydowanie kiwnęła
głową. Kreolki w jej uszach poruszały się do taktu.
– Tak. Skrócili kilka moich wypowiedzi, ale można się było tego spodziewać. W końcu
ten dodatek nie jest tylko o mnie.
– Ale może powinien być. Świetnie wypadłaś.
Na twarzy Alizy pojawił się szeroki uśmiech.
– Tak sądzisz?
Kiwnęłam głową.
– Możesz być z siebie dumna. W każdym razie ja jestem.
– Dzięki, Micah.
Kiedy nachyliła się, by mnie objąć, miałam wrażenie, że w jej oczach błyszczą łzy.
Odwzajemniłam uścisk, przy czym wydałam się sama sobie niska. Miałam na nogach zwykłe
sneakersy, a Aliza buty na wysokim obcasie, w których była ode mnie wyższa o pół głowy.
Potem kupiłyśmy wszystkie egzemplarze „Cooking Delicious Magazine”. Aliza chciała
mieć jeden dla siebie, jeden dla rodziców, a kilka podpisać i przeznaczyć na nagrody dla fanów
bloga.
Potem wybrałyśmy się do Wild Olive. Było już dosyć późno i miałyśmy mało czasu przed
następnymi zajęciami, ale byłyśmy głodne i miałyśmy powód do świętowania.
– Za ciebie – powiedziałam, kiedy Kimberly przyniosła nam dwie szklanki z lemoniadą. –
I za twój sukces. Mam nadzieję, że nie będzie na tyle duży, żebyś rzuciła prawo i zostawiła mnie
tu samą.
– Nawet nie przyszłoby mi to do głowy. To raczej ty najpierw rzucisz studia albo
przynajmniej zmienisz kierunek. – Spojrzała na mnie znacząco. Opowiadałam jej, jak bardzo
podobało mi się rysowanie aktu na zajęciach u profesora Hopkinsa i o jego propozycji, bym
przychodziła tam regularnie.
– Chyba tak – przyznałam. – Dzisiaj jednak nie chodzi o mnie, tylko o te skarby.
Pogłaskałam stos czasopism, który leżał obok nas na stole, i podniosłam szklankę, wznosząc
toast: – Za twój blog. Żebyś przyniosła mi jeszcze wiele babeczek. Cheers.
– Cheers – odpowiedziała Aliza i stuknęłyśmy się szklankami.
Wkrótce Kimberly przyniosła nam obiad. Rozłożyliśmy jeden egzemplarz „Cooking
Delicious Magazine” i rozmawiałyśmy o artykułach i zdjęciach innych blogerów. Oni też dobrze
wypadli w wywiadach, ale Aliza biła ich wszystkich na głowę, przynajmniej w moich oczach.
– Micah? – usłyszałam za plecami jakiś głos, który zarazem brzmiał dla mnie obco
i znajomo.
Odwróciłam się i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam obok stołu Samanthę. Nie
widziałam jej od wizyty w Bright Canopy. Miała na sobie letnią sukienkę, trzymała w rękach
torbę z logo White Olive, jakby właśnie odbierała obiad.
– Samantha – przywitałam się z nią i wstałam. Przez moment zastanawiałam się, czy
uścisnąć jej rękę, ale zdecydowałam się ją objąć, co serdecznie odwzajemniła. – Jak się masz?
– Dobrze, kochana. A ty?
– Dziękuję, ja też dobrze. To moja przyjaciółka Aliza.
– Miło cię poznać – powiedziała Samantha i uśmiechnęła się do Allizy, a potem spojrzała
na rozłożone czasopismo i stos „Cooking Delicious Magazine”. Pytająco uniosła brwi.
– Aliza prowadzi blog i udzieliła wywiadu – wyjaśniłam i jak dumna matka sięgnęłam po
otwarte czasopismo, żeby pokazać jej odpowiednią stronę.
Samantha spojrzała uważnie.
– To znakomicie. Gratulacje.
Aliza uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
– Dziękuję.
– A więc lubisz gotować? – zapytała Samantha i podeszła bliżej stołu.
– Tak, od dziecka.
– Prowadziłaś już kiedyś jakiś kurs?
– Nie, jeszcze nie, ale chodziłam na kilka.
– A może chciałabyś uczyć innych?
– Nie wiem. – Aliza wzruszyła ramionami. – Może.
– Prowadzę centrum dla młodzieży i ciągle szukamy ochotników, którzy mogliby coś tym
młodym ludziom dać. Na pewno niektórzy z nich byliby zainteresowani kursem gotowania.
Zwłaszcza z kimś takim jak ty. Wiesz, z kimś, kto zna się na tych wszystkich internetowych
sprawach – powiedziała Samantha, jakby sama miała ponad osiemdziesiąt lat, a nie dopiero
pięćdziesiąt.
– Zastanowię się.
– Bardzo bym się cieszyła. Micah ma mój numer. Prawda?
Kiwnęłam głową i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zapytać:
�
�� Masz jakieś wieści o Adrianie?
Wesoły uśmiech Samanthy zniknął.
– Niestety nie, kochana. Zadzwoniłabym do ciebie.
– Szkoda, ale on przecież wróci. – Uśmiechnęłam się z przymusem, zdecydowana
pozostać w dobrym humorze. Dzisiaj był piękny dzień i nie pozwolę sobie go odebrać przez
egoizm Adriana.
– Wróci – zapewniła Samantha pokrzepiającym tonem. – I pomyśl o mojej propozycji.
Zawsze możesz do nas wpaść, gdy będziesz czuła taką potrzebę. Każdy jest u nas mile widziany.
– Dzięki – odparłam. Ostatnio odrzuciłam w myślach jej propozycję, ale tym razem
zaczęłam się nad nią poważnie zastanawiać.
– Chcesz z nami usiąść? – Wskazałam wolne krzesło obok mnie.
– Chciałabym, ale nie mogę. Praca czeka.
– Szkoda, no ale przecież jeszcze się zobaczymy. Smacznego.
– Dziękuję. Miłego dnia. – Objęła mnie jeszcze raz i na pożegnanie kiwnęła głową Alizie.
Potem patrzyłyśmy, jak wychodzi z Wild Olive.
– Skąd ją znasz? – zapytała Aliza. Wzięła do ust szklaną słomkę, którą włożono do
napoju, i wypiła łyk lemoniady.
Zjadłam kawałek zapiekanki z bakłażana, która już zdążyła wystygnąć.
– Z centrum młodzieży, pracuje tam.
– Okej.
Z jej tonu wywnioskowałam, że chciałaby usłyszeć coś więcej.
Zawahałam się i by zyskać na czasie, wzięłam jeszcze kawałek zapiekanki. Aliza nie
znała historii o Adrianie, naszych rodzicach i o mnie. To nie jest temat, o którym chętnie się
mówi w pierwszych dniach znajomości. Ale zdążyłyśmy się już dobrze poznać i było mi przykro,
że trzymam przed nią w tajemnicy tak dużą część mojego życia, więc powiedziałam jej prawdę.
Że Adrian jest gejem i że uciekł z domu. Że z tego powodu wyprowadziłam się z willi rodziców
i że szukając Adriana, poznałam Samanthę, która pomaga mi go szukać. Dobrze było wyrzucić
z siebie to wszystko i wiedzieć, że w przyszłości nie będę już musiała omijać tego tematu. Nie
będę już musiała kłamać, kiedy znowu pójdę do muzeum architektury nowoczesnej szukać
Adriana. Nie będę już musiała wciskać Alizie kitu, kiedy po ostatnich zajęciach znowu ruszę
w miasto na obchód jego ulubionych miejsc.
– Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? – zapytała, kiedy skończyłam.
Wzruszyłam ramionami.
– Dopiero co się poznałyśmy i nie wiedziałam, jak zareagujesz. Poza tym nie chciałam,
żebyś źle myślała o mnie albo o mojej rodzinie.
Wprawdzie na razie sama nie miałam najlepszego zdania o rodzicach, ale to było co
innego.
– Nigdy bym tego nie zrobiła – zapewniła. – Mogę ci jakoś pomóc? Mogę zamieścić
zdjęcie Adriana w moich stories. Albo na Twitterze. Ludzie cały czas to robią.
Potrząsnęłam głową. To była kusząca propozycja, zwłaszcza biorąc pod uwagę zasięgi
Alizy, ale nie chciałam aż tak bardzo upubliczniać wizerunku Adriana. Może gdy będę już
całkowicie zrozpaczona i wyczerpię wszystkie inne możliwości, ale do tego, mam nadzieję, nie
dojdzie. Poza tym tego wieczoru miałam jeszcze iść na koncert Cruel Aero.
Adrian nie przyszedł.
Dwie godziny czekałam przed halą w deszczu, potem podczas występu rozglądałam się
po stłoczonych ludziach i w końcu kolejną godzinę stałam na zimnie, żeby go nie przegapić.
Krótko przed północą podszedł do mnie nawet lider zespołu i zapytał, czy wszystko w porządku
i czy chcę autograf. Nie chciałam być nieuprzejma, więc poprosiłam o autograf i dopisek „dla
Adriana”. Na koniec wysłałam mu zdjęcie autografu, ale dotychczas nie odpowiadał i przeczucie
podpowiadało mi, że tym razem też nie zareaguje.
Przez całe sobotnie przedpołudnie miałam z tego powodu kiepski humor, aż w końcu
pojechałam do cukierni i wykupiłam chyba z połowę asortymentu. Siedziałam teraz z Cassie na
sofie i próbowałam tego wszystkiego, czekając, aż Lilly przyprowadzi Lincolna. Przygotowałam
na wieczór całą masę zabaw i ściągnęłam kilka bajek, które według internetu nadawałyby się dla
trzylatka.
– Dasz mi jeszcze kawałek tortu z piankami? – zapytała Cassie. Nadal kiepsko radziła
sobie z zagipsowaną nogą, w związku z czym od wypadku tylko kilka razy była w koledżu. Zbyt
kłopotliwe było dla niej poruszanie się po kampusie, a jej program studiów umożliwiał uczenie
się większości rzeczy w domu.
Podałam jej talerz z tortem.
– Kiedy w końcu zdejmują ci gips?
– W przyszłym tygodniu. Dokładnie w moje urodziny.
– Masz urodziny w przyszłym tygodniu? – zapytałam zdziwiona. Czemu o tym nie
wiedziałam?
– Tak. Nie dostałaś zaproszenia?
Pokręciłam głową i posadziłam sobie Laurence’a na kolanach. Już od jakiegoś czasu
krążył wokół sofy z nadzieją, że dostanie jakiś kąsek.
Między brwiami Cassie pojawiła się zmarszczka.
– Auri miał ci zanieść.
– Masz na myśli prawdziwe zaproszenie? – zapytałam. – Na papierze?
Kiwnęła głową i wskazała widelcem na swoją nogę.
– Mam teraz bardzo dużo czasu. Napisałam zaproszenia ręcznie na papierze z recyklingu,
który osmaliłam i zapieczętowałam czerwonym woskiem.
– Bardzo stylowo.
– To będzie impreza w średniowiecznym stylu połączona z nocowaniem w lesie –
powiedziała Cassie i podniosła do ust kawałek tortu. – Dlatego odbędzie się poza miastem.
Rozstawimy namioty. Moi przyjaciele zaplanowali pokaz ogni i będzie grill. Przyjdziesz,
prawda?
– Jasne, za nic bym tego nie przegapiła. Mam coś przynieść?
– Tylko siebie i to, co potrzebujesz na noc. Przebranie obowiązkowe.
– To oczywiste. – Nie miałam żadnych ubrań w średniowiecznym stylu, ale na pewno
znajdę coś, dzięki czemu nie popadnę w niełaskę. – Julian też będzie?
Na twarzy Cassie pojawił się znaczący uśmiech, a jej oczy rozbłysnęły z ciekawości.
– Spędzacie razem dużo czasu…
Nie wiedziałam, czy mam się głupkowato uśmiechnąć czy westchnąć z frustracją. Każda
chwila, w której nie myślałam o Adrianie, była zajęta przez Juliana. Jeśli nie roztrząsałam
właśnie swoich uczuć do niego, to analizowałam jego propozycję chodzenia razem na zajęcia do
Hopkinsa.
– Pomaga mi przy mieszkaniu.
– A pomaga ci też przy czymś innym? – Cassie zatrzepotała brwiami.
– Nie. Niestety nie.
Cassie chyba poczuła moje rozczarowanie.
– Dlaczego nie?
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Laurence’a, który leżał na moich kolanach
zwinięty w kulkę i cicho mruczał. Próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, by opisać Cassie, co
się właściwie dzieje między mną a Julianem. To, co mieliśmy, byłoby idealne, gdyby nie mur
tajemnic, który zbudował wokół siebie.
Na szczęście z konieczności odpowiadania na to pytanie uratował mnie Auri, który w tym
właśnie momencie otworzył drzwi. Pokój natychmiast wypełniło jego postękiwanie. Skóra
błyszczała mu od potu, a ubrania miał mokre od biegania i przypuszczalnie od jakichś ćwiczeń na
boisku.
– Cześć – przywitał się, cięż
ko dysząc. Zdjął z ramienia pulsomierz i obejrzał resztki
tortowego przyjęcia, które urządziłyśmy sobie z Cassie. Cały stół w salonie był zastawiony
nadgryzionymi kawałkami ciasta.
– Wybieracie ciasto na twoje urodziny?
– Właściwie…
– Oczywiście – przerwała mi Cassie. – Chcesz spróbować?
Auri zrzucił buty i podszedł do nas, ale nie usiadł na sofie. Laurence podniósł głowę
i patrzył na niego z wyczekiwaniem. Auri natychmiast posłuchał tej milczącej prośby i podrapał
kota za uchem.
– Jasne, a po co przebiegłem właśnie szesnaście kilometrów?
Cassie podała mu swój widelec.
Włożył go do ust i zlizał ciasto, nie spuszczając Cassie z oczu. Wytrzymała to spojrzenie
i nagle jego ciało zaczęło emanować ciepłem, które nie brało się tylko z odbytego wcześniej