Someone new

Home > Other > Someone new > Page 26
Someone new Page 26

by Laura Kneidl


  Julian zatrzymał się przy drzwiach. Nie uśmiechał się już, więc jego piękna twarz zrobiła

  się poważna. Nic nie mówił, tylko przyglądał mi się uważnie wzrokiem, który sięgał aż do głębi.

  Serce zaczęło mi bić szybciej i zaschło mi w ustach. A jeśli on czuje to samo co ja?

  – Dzięki, Micah. – Na dźwięk jego głosu poczułam dreszcze.

  – Czy to nie ja powinnam ci dziękować?

  Potrząsnął głową.

  – Wiem, co dla mnie zrobiłaś. Rzeczywiście potrzebowałem takiej odskoczni. Uratowałaś

  ten dzień.

  Nachylił się i przez moment myślałam, że chce mnie pocałować. Jego wargi nie dotknęły

  jednak moich ust, tylko musnęły policzek. Mimo to poczułam gorąco w całym ciele.

  Rozprzestrzeniło się błyskawicznie, poruszało każdy nerw. Na moment zapomniałam nawet, jak

  się oddycha. Zarost Juliana drapał mi skórę, a jego zapach wydał mi się tak kuszący jak zapach

  gorącej czekolady.

  – Dziękuję – wyszeptał jeszcze raz tuż obok mojego ucha i zorientowałam się, że znowu

  się pomyliłam. Może jednak „miłość” to było dokładnie to słowo, o którym powinnam pomyśleć.

  Rozdział 18

  – Mam! – krzyknęłam, stawiając na nogi cały sklep.

  Ludzie odwracali głowy w moim kierunku, a pewna starsza pani spojrzała na mnie

  z przerażeniem. Oburzona kręciła głową, jakbym była jednym z jej największych życiowych

  rozczarowań.

  – Gdzie? Gdzie? Gdzie? – Aliza natychmiast podbiegła do mnie. Wyrwała mi z ręki

  czasopismo, które właśnie wyjęłam ze stojaka. Pospiesznie przejrzała spis treści i kartkowała

  strony, dopóki nie znalazła tego, czego szukała.

  Schyliłam się i też wzięłam egzemplarz najnowszego „Cooking Delicious Magazine”. Na

  okładce było zdjęcie szklanek wypełnionych kolorowymi koktajlami, a dookoła widniały liczne

  tytuły i napisy. Jeden z nich brzmiał: Blogi kulinarne – nowa generacja kucharzy.

  Otworzyłam czasopismo na artykule i w ośmiostronicowym dodatku szukałam wpisu na

  temat Alizy. Stała obok mnie bez słowa i czytała w skupieniu. Ja zrobiłam to samo i z każdą

  chwilą czułam narastającą dumę. Aliza naprawdę zrobiła wrażenie na reporterce, ale nie było

  w tym nic dziwnego. Wywiad czytało się wspaniale. Odpowiedzi Alizy były rzeczowe

  i profesjonalne, ale wydawała się przy tym również bardzo sympatyczna, także na zdjęciach. Od

  razu chciało się ją poznać i zjeść z nią kawałek jej ulubionego ciasta.

  Skończyła przede mną i kiedy czytałam ostatnie akapity, czułam, że mi się przygląda. Jej

  nerwowa radość była tak zaraźliwa, że miałam wrażenie, że pod moimi wilgotnymi palcami

  papier zaczyna falować. W końcu spojrzałam w jej błyszczące z podekscytowania oczy.

  – I?

  – Nie wiem, co powiedzieć. – Uśmiechnęłam się. – A ty jesteś zadowolona? – zapytałam,

  bo to było najważniejsze. Aliza zastanowiła się przez chwilę, a potem zdecydowanie kiwnęła

  głową. Kreolki w jej uszach poruszały się do taktu.

  – Tak. Skrócili kilka moich wypowiedzi, ale można się było tego spodziewać. W końcu

  ten dodatek nie jest tylko o mnie.

  – Ale może powinien być. Świetnie wypadłaś.

  Na twarzy Alizy pojawił się szeroki uśmiech.

  – Tak sądzisz?

  Kiwnęłam głową.

  – Możesz być z siebie dumna. W każdym razie ja jestem.

  – Dzięki, Micah.

  Kiedy nachyliła się, by mnie objąć, miałam wrażenie, że w jej oczach błyszczą łzy.

  Odwzajemniłam uścisk, przy czym wydałam się sama sobie niska. Miałam na nogach zwykłe

  sneakersy, a Aliza buty na wysokim obcasie, w których była ode mnie wyższa o pół głowy.

  Potem kupiłyśmy wszystkie egzemplarze „Cooking Delicious Magazine”. Aliza chciała

  mieć jeden dla siebie, jeden dla rodziców, a kilka podpisać i przeznaczyć na nagrody dla fanów

  bloga.

  Potem wybrałyśmy się do Wild Olive. Było już dosyć późno i miałyśmy mało czasu przed

  następnymi zajęciami, ale byłyśmy głodne i miałyśmy powód do świętowania.

  – Za ciebie – powiedziałam, kiedy Kimberly przyniosła nam dwie szklanki z lemoniadą. –

  I za twój sukces. Mam nadzieję, że nie będzie na tyle duży, żebyś rzuciła prawo i zostawiła mnie

  tu samą.

  – Nawet nie przyszłoby mi to do głowy. To raczej ty najpierw rzucisz studia albo

  przynajmniej zmienisz kierunek. – Spojrzała na mnie znacząco. Opowiadałam jej, jak bardzo

  podobało mi się rysowanie aktu na zajęciach u profesora Hopkinsa i o jego propozycji, bym

  przychodziła tam regularnie.

  – Chyba tak – przyznałam. – Dzisiaj jednak nie chodzi o mnie, tylko o te skarby.

  Pogłaskałam stos czasopism, który leżał obok nas na stole, i podniosłam szklankę, wznosząc

  toast: – Za twój blog. Żebyś przyniosła mi jeszcze wiele babeczek. Cheers.

  – Cheers – odpowiedziała Aliza i stuknęłyśmy się szklankami.

  Wkrótce Kimberly przyniosła nam obiad. Rozłożyliśmy jeden egzemplarz „Cooking

  Delicious Magazine” i rozmawiałyśmy o artykułach i zdjęciach innych blogerów. Oni też dobrze

  wypadli w wywiadach, ale Aliza biła ich wszystkich na głowę, przynajmniej w moich oczach.

  – Micah? – usłyszałam za plecami jakiś głos, który zarazem brzmiał dla mnie obco

  i znajomo.

  Odwróciłam się i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam obok stołu Samanthę. Nie

  widziałam jej od wizyty w Bright Canopy. Miała na sobie letnią sukienkę, trzymała w rękach

  torbę z logo White Olive, jakby właśnie odbierała obiad.

  – Samantha – przywitałam się z nią i wstałam. Przez moment zastanawiałam się, czy

  uścisnąć jej rękę, ale zdecydowałam się ją objąć, co serdecznie odwzajemniła. – Jak się masz?

  – Dobrze, kochana. A ty?

  – Dziękuję, ja też dobrze. To moja przyjaciółka Aliza.

  – Miło cię poznać – powiedziała Samantha i uśmiechnęła się do Allizy, a potem spojrzała

  na rozłożone czasopismo i stos „Cooking Delicious Magazine”. Pytająco uniosła brwi.

  – Aliza prowadzi blog i udzieliła wywiadu – wyjaśniłam i jak dumna matka sięgnęłam po

  otwarte czasopismo, żeby pokazać jej odpowiednią stronę.

  Samantha spojrzała uważnie.

  – To znakomicie. Gratulacje.

  Aliza uśmiechnęła się z zakłopotaniem.

  – Dziękuję.

  – A więc lubisz gotować? – zapytała Samantha i podeszła bliżej stołu.

  – Tak, od dziecka.

  – Prowadziłaś już kiedyś jakiś kurs?

  – Nie, jeszcze nie, ale chodziłam na kilka.

  – A może chciałabyś uczyć innych?

  – Nie wiem. – Aliza wzruszyła ramionami. – Może.

  – Prowadzę centrum dla młodzieży i ciągle szukamy ochotników, którzy mogliby coś tym

  młodym ludziom dać. Na pewno niektórzy z nich byliby zainteresowani kursem gotowania.

  Zwłaszcza z kimś takim jak ty. Wiesz, z kimś, kto zna się na tych wszystkich internetowych

  sprawach – powiedziała Samantha, jakby sama miała ponad osiemdziesiąt lat, a nie dopiero

  pięćdziesiąt.

  – Zastanowię się.

  – Bardzo bym się cieszyła. Micah ma mój numer. Prawda?

  Kiwnęłam głową i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zapytać:

  �
�� Masz jakieś wieści o Adrianie?

  Wesoły uśmiech Samanthy zniknął.

  – Niestety nie, kochana. Zadzwoniłabym do ciebie.

  – Szkoda, ale on przecież wróci. – Uśmiechnęłam się z przymusem, zdecydowana

  pozostać w dobrym humorze. Dzisiaj był piękny dzień i nie pozwolę sobie go odebrać przez

  egoizm Adriana.

  – Wróci – zapewniła Samantha pokrzepiającym tonem. – I pomyśl o mojej propozycji.

  Zawsze możesz do nas wpaść, gdy będziesz czuła taką potrzebę. Każdy jest u nas mile widziany.

  – Dzięki – odparłam. Ostatnio odrzuciłam w myślach jej propozycję, ale tym razem

  zaczęłam się nad nią poważnie zastanawiać.

  – Chcesz z nami usiąść? – Wskazałam wolne krzesło obok mnie.

  – Chciałabym, ale nie mogę. Praca czeka.

  – Szkoda, no ale przecież jeszcze się zobaczymy. Smacznego.

  – Dziękuję. Miłego dnia. – Objęła mnie jeszcze raz i na pożegnanie kiwnęła głową Alizie.

  Potem patrzyłyśmy, jak wychodzi z Wild Olive.

  – Skąd ją znasz? – zapytała Aliza. Wzięła do ust szklaną słomkę, którą włożono do

  napoju, i wypiła łyk lemoniady.

  Zjadłam kawałek zapiekanki z bakłażana, która już zdążyła wystygnąć.

  – Z centrum młodzieży, pracuje tam.

  – Okej.

  Z jej tonu wywnioskowałam, że chciałaby usłyszeć coś więcej.

  Zawahałam się i by zyskać na czasie, wzięłam jeszcze kawałek zapiekanki. Aliza nie

  znała historii o Adrianie, naszych rodzicach i o mnie. To nie jest temat, o którym chętnie się

  mówi w pierwszych dniach znajomości. Ale zdążyłyśmy się już dobrze poznać i było mi przykro,

  że trzymam przed nią w tajemnicy tak dużą część mojego życia, więc powiedziałam jej prawdę.

  Że Adrian jest gejem i że uciekł z domu. Że z tego powodu wyprowadziłam się z willi rodziców

  i że szukając Adriana, poznałam Samanthę, która pomaga mi go szukać. Dobrze było wyrzucić

  z siebie to wszystko i wiedzieć, że w przyszłości nie będę już musiała omijać tego tematu. Nie

  będę już musiała kłamać, kiedy znowu pójdę do muzeum architektury nowoczesnej szukać

  Adriana. Nie będę już musiała wciskać Alizie kitu, kiedy po ostatnich zajęciach znowu ruszę

  w miasto na obchód jego ulubionych miejsc.

  – Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? – zapytała, kiedy skończyłam.

  Wzruszyłam ramionami.

  – Dopiero co się poznałyśmy i nie wiedziałam, jak zareagujesz. Poza tym nie chciałam,

  żebyś źle myślała o mnie albo o mojej rodzinie.

  Wprawdzie na razie sama nie miałam najlepszego zdania o rodzicach, ale to było co

  innego.

  – Nigdy bym tego nie zrobiła – zapewniła. – Mogę ci jakoś pomóc? Mogę zamieścić

  zdjęcie Adriana w moich stories. Albo na Twitterze. Ludzie cały czas to robią.

  Potrząsnęłam głową. To była kusząca propozycja, zwłaszcza biorąc pod uwagę zasięgi

  Alizy, ale nie chciałam aż tak bardzo upubliczniać wizerunku Adriana. Może gdy będę już

  całkowicie zrozpaczona i wyczerpię wszystkie inne możliwości, ale do tego, mam nadzieję, nie

  dojdzie. Poza tym tego wieczoru miałam jeszcze iść na koncert Cruel Aero.

  Adrian nie przyszedł.

  Dwie godziny czekałam przed halą w deszczu, potem podczas występu rozglądałam się

  po stłoczonych ludziach i w końcu kolejną godzinę stałam na zimnie, żeby go nie przegapić.

  Krótko przed północą podszedł do mnie nawet lider zespołu i zapytał, czy wszystko w porządku

  i czy chcę autograf. Nie chciałam być nieuprzejma, więc poprosiłam o autograf i dopisek „dla

  Adriana”. Na koniec wysłałam mu zdjęcie autografu, ale dotychczas nie odpowiadał i przeczucie

  podpowiadało mi, że tym razem też nie zareaguje.

  Przez całe sobotnie przedpołudnie miałam z tego powodu kiepski humor, aż w końcu

  pojechałam do cukierni i wykupiłam chyba z połowę asortymentu. Siedziałam teraz z Cassie na

  sofie i próbowałam tego wszystkiego, czekając, aż Lilly przyprowadzi Lincolna. Przygotowałam

  na wieczór całą masę zabaw i ściągnęłam kilka bajek, które według internetu nadawałyby się dla

  trzylatka.

  – Dasz mi jeszcze kawałek tortu z piankami? – zapytała Cassie. Nadal kiepsko radziła

  sobie z zagipsowaną nogą, w związku z czym od wypadku tylko kilka razy była w koledżu. Zbyt

  kłopotliwe było dla niej poruszanie się po kampusie, a jej program studiów umożliwiał uczenie

  się większości rzeczy w domu.

  Podałam jej talerz z tortem.

  – Kiedy w końcu zdejmują ci gips?

  – W przyszłym tygodniu. Dokładnie w moje urodziny.

  – Masz urodziny w przyszłym tygodniu? – zapytałam zdziwiona. Czemu o tym nie

  wiedziałam?

  – Tak. Nie dostałaś zaproszenia?

  Pokręciłam głową i posadziłam sobie Laurence’a na kolanach. Już od jakiegoś czasu

  krążył wokół sofy z nadzieją, że dostanie jakiś kąsek.

  Między brwiami Cassie pojawiła się zmarszczka.

  – Auri miał ci zanieść.

  – Masz na myśli prawdziwe zaproszenie? – zapytałam. – Na papierze?

  Kiwnęła głową i wskazała widelcem na swoją nogę.

  – Mam teraz bardzo dużo czasu. Napisałam zaproszenia ręcznie na papierze z recyklingu,

  który osmaliłam i zapieczętowałam czerwonym woskiem.

  – Bardzo stylowo.

  – To będzie impreza w średniowiecznym stylu połączona z nocowaniem w lesie –

  powiedziała Cassie i podniosła do ust kawałek tortu. – Dlatego odbędzie się poza miastem.

  Rozstawimy namioty. Moi przyjaciele zaplanowali pokaz ogni i będzie grill. Przyjdziesz,

  prawda?

  – Jasne, za nic bym tego nie przegapiła. Mam coś przynieść?

  – Tylko siebie i to, co potrzebujesz na noc. Przebranie obowiązkowe.

  – To oczywiste. – Nie miałam żadnych ubrań w średniowiecznym stylu, ale na pewno

  znajdę coś, dzięki czemu nie popadnę w niełaskę. – Julian też będzie?

  Na twarzy Cassie pojawił się znaczący uśmiech, a jej oczy rozbłysnęły z ciekawości.

  – Spędzacie razem dużo czasu…

  Nie wiedziałam, czy mam się głupkowato uśmiechnąć czy westchnąć z frustracją. Każda

  chwila, w której nie myślałam o Adrianie, była zajęta przez Juliana. Jeśli nie roztrząsałam

  właśnie swoich uczuć do niego, to analizowałam jego propozycję chodzenia razem na zajęcia do

  Hopkinsa.

  – Pomaga mi przy mieszkaniu.

  – A pomaga ci też przy czymś innym? – Cassie zatrzepotała brwiami.

  – Nie. Niestety nie.

  Cassie chyba poczuła moje rozczarowanie.

  – Dlaczego nie?

  Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Laurence’a, który leżał na moich kolanach

  zwinięty w kulkę i cicho mruczał. Próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, by opisać Cassie, co

  się właściwie dzieje między mną a Julianem. To, co mieliśmy, byłoby idealne, gdyby nie mur

  tajemnic, który zbudował wokół siebie.

  Na szczęście z konieczności odpowiadania na to pytanie uratował mnie Auri, który w tym

  właśnie momencie otworzył drzwi. Pokój natychmiast wypełniło jego postękiwanie. Skóra

  błyszczała mu od potu, a ubrania miał mokre od biegania i przypuszczalnie od jakichś ćwiczeń na

  boisku.

  – Cześć – przywitał się, cięż
ko dysząc. Zdjął z ramienia pulsomierz i obejrzał resztki

  tortowego przyjęcia, które urządziłyśmy sobie z Cassie. Cały stół w salonie był zastawiony

  nadgryzionymi kawałkami ciasta.

  – Wybieracie ciasto na twoje urodziny?

  – Właściwie…

  – Oczywiście – przerwała mi Cassie. – Chcesz spróbować?

  Auri zrzucił buty i podszedł do nas, ale nie usiadł na sofie. Laurence podniósł głowę

  i patrzył na niego z wyczekiwaniem. Auri natychmiast posłuchał tej milczącej prośby i podrapał

  kota za uchem.

  – Jasne, a po co przebiegłem właśnie szesnaście kilometrów?

  Cassie podała mu swój widelec.

  Włożył go do ust i zlizał ciasto, nie spuszczając Cassie z oczu. Wytrzymała to spojrzenie

  i nagle jego ciało zaczęło emanować ciepłem, które nie brało się tylko z odbytego wcześniej

 

‹ Prev