Book Read Free

Someone new

Page 40

by Laura Kneidl

Adrian chciał zobaczyć moje mieszkanie, więc zdecydowaliśmy, że nie będziemy jeść

  w restauracji, tylko weźmiemy pizzę na wynos. Czekając na zamówienie, rozmawialiśmy

  o filmach i serialach, które obejrzeliśmy w ostatnich miesiącach. Wiele rzeczy się pokrywało, ale

  nie było w tym nic dziwnego, mieliśmy bardzo podobny gust. Nie podzielałam tylko sympatii

  Adriana do horrorów. Raz się zmusiłam do obejrzenia Ludzkiej stonogi. Prawie zwymiotowałam

  przed ekranem. Od tamtej pory, kiedy mieliśmy obejrzeć coś razem, Adrian wybierał mniej

  wstrząsające filmy.

  – Jesteś podekscytowany? – zapytałam, kiedy staliśmy przed moim mieszkaniem.

  Adrian leniwie uniósł brew.

  – Nie, a powinienem?

  – Psujesz zabawę. – Z rozmachem otworzyłam drzwi i z ukłonem zaprosiłam go do

  środka.

  Adrian wykonał nogami jakiś dziwny ruch, który miał być chyba dygnięciem, a potem

  wmaszerował do środka i zaczął się rozglądać. Tu i ówdzie mówił „Mhm” lub „Aha”, czym mnie

  okropnie denerwował, ale być może taki był jego zamiar. Głupek.

  – Całkiem miło – powiedział w końcu ze znudzoną miną, choć z wesołymi błyskami

  w oczach. – Mama z tatą płacą za wynajem?

  – Yhm… – Odchrząknęłam. – Kupili to mieszkanie.

  Adrian kiwnął głową.

  – Jasne, tata nie lubi wynajmów, a teraz, kiedy jesteś ich jedynym dzieckiem, mogą cię

  bez przeszkód rozpieszczać.

  – Nie mów tak.

  – To przecież prawda. Moje karty kredytowe zablokowali. I wcale bym się nie zdziwił,

  gdyby się okazało, że już kilka tygodni temu wypisali mnie z testamentu. Więc dlatego mówię,

  że jesteś teraz jedynaczką. – Wzruszył ramionami, jakby było mu to obojętne, ale udawał

  i wyczuwałam to na odległość. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Adrian mówił

  dalej. – Masz fajne łóżko.

  – Dzięki – powiedziałam cicho. Właściwie jeszcze nie chciałam kończyć tego tematu, ale

  skoro Adrian wolał przejść do rozmowy o mieszkaniu, to okej. Jeśli dotrzyma obietnicy,

  będziemy mieli jeszcze dużo czasu, żeby porozmawiać o naszych rodzicach. Jeśli. Nie znosiłam

  tego słowa i związanych z nim wątpliwości. – Julian je dla mnie zrobił.

  – Zanim wszystko się skomplikowało?

  – Tak i nie – odparłam i poszłam do kuchni po rolkę ręcznika papierowego i szklanki. –

  To od początku było skomplikowane.

  Adrian mruknął coś i usiadł na stołku przy blacie. W zamyśleniu przygryzał dolną wargę,

  po czym zapytał:

  – Czy to przez tę sprawę?

  Znieruchomiałam i powoli odwróciłam się do niego.

  – Jaką sprawę?

  – No… – Zamiast patrzeć mi w oczy, wpatrywał się intensywnie w pudełko z pizzą, jakby

  chciał je zmusić siłą woli, żeby się otworzyło. – Tę sprawę.

  Czy to możliwe? Czy on wiedział o Sophii? Czy Julian rozmawiał z nim o tym? Miałam

  wrażenie, że w Bright Canopy nie miał problemu z pokazywaniem swoich blizn.

  – Wiesz o tym? – W moim głosie słychać było nieufność i ciekawość.

  Adrian podniósł wieczko pudełka i wyjął kawałek pizzy.

  – Wiem przynajmniej o jednej rzeczy.

  – A co to za rzecz? – drążyłam.

  Potrząsnął głową.

  – Nie mogę ci powiedzieć.

  – Dlaczego?

  – Bo może każde z nas wie o czymś innym.

  – Daj spokój – naciskałam.

  Adrian spojrzał na mnie z wyczekiwaniem.

  – Ty pierwsza.

  Cholera, przechytrzył mnie. Nie mogłam mu powiedzieć o Sophii i o moich

  podejrzeniach związanych z wypadkiem, dopóki istnieje choć cień szansy, że on mówił o czymś

  innym. Julian pracował dla Samanthy i dla tej młodzieży i nie mogłam po prostu powiedzieć

  Adrianowi o jego prywatnych sprawach. Może podjęłabym to ryzyko, gdyby dla mnie i Juliana

  nie było już żadnej nadziei. Ale nadzieja była i nie chciałam dawać Julianowi powodu, by zwątpił

  w moją lojalność.

  – No i? – zapytał Adrian z ciekawością.

  Westchnęłam.

  – Jedzmy już.

  Kochałam Adriana. To nie była ani nowa, ani odkrywcza myśl, ale kiedy tak razem

  siedzieliśmy w kryjówce pod moim łóżkiem i jedliśmy pizzę, uświadomiłam sobie, jak wielka

  była to miłość i jak bardzo za nim tęskniłam. Przypominały mi o tym przede wszystkim drobne

  rzeczy. Na przykład to, że zawsze jadł naraz dwa kawałki pizzy. Albo że potrzebował całego

  stosu poduszek, żeby było mu wygodnie. Ja siedziałam praktycznie na gołej podłodze, a on

  rozsiadł się na miękkim tronie. W swoim łóżku spał prawie na siedząco. Nie mogłam zrozumieć,

  jakim cudem budził się rano bez obolałej szyi.

  – Masz zdjęcie Keitha? – zapytałam Adriana i kiedy wyjął telefon, przysunęłam się do

  niego bliżej.

  Przez moment szukał w galerii, po czym pokazał mi zdjęcie, które wyglądało jak

  migawka. Nie było pozowane. Przedstawiało Adriana, który z uśmiechem patrzył na jakiegoś

  mężczyznę. Keith miał czarne włosy i skórę o kilka tonów ciemniejszą niż skóra Adriana. Jego

  pełne policzki były zaróżowione.

  – Wygląda miło.

  – Jest miły – powiedział Adrian z uśmiechem. – Ściągnąłem wtedy tę aplikację, żeby się

  sprawdzić. Nigdy bym nie pomyślał, że poznam przez nią kogoś takiego jak on. – W jego głosie

  słychać było nieskończone pokłady sympatii.

  – Twój pierwszy chłopak?

  – Pierwszy i mam nadzieję, że jedyny.

  – Ojej, Adrian się zakochał. Adrian się zakochał. Adrian się zakochał – podśpiewywałam

  jak dziecko, choć tak naprawdę serce skakało mi z radości. Tak jak żałowałam, że wcześniej nie

  powiedział mi o Keicie, tak teraz cieszyłam się, że go ma. Przypuszczalnie był jednym z niewielu

  jasnych punktów, dzięki którym życie Adriana w ostatnich miesiącach nie było kompletną

  masakrą. – Mieszkasz u niego, prawda?

  – Tak. Keith wynajmuje mieszkanie razem z paroma chłopakami, ale oni są fajni i nie

  mają nic przeciwko temu, żebym tam nocował. Ale niedługo chcemy się wyprowadzić. Jego

  pokój jest za mały na dwie osoby. Musimy tylko znaleźć coś, na co będzie nas stać.

  Nagle pomyślałam o tym, o czym Adrian mówił niedawno i zanim zdążyłam przemyśleć

  tę decyzję, wstałam, poszłam do salonu i wzięłam moją torbę. Kiedy wróciłam do kryjówki,

  wyciągnęłam portfel i wręczyłam Adrianowi jedną z moich kart kredytowych.

  – Masz.

  Spojrzał na kawałek plastiku.

  – Co mam z tym zrobić?

  – Kupować różne rzeczy.

  – Nie mogę.

  – Nie opowiadaj głupot. – Wzięłam jego dłoń i wcisnęłam mu kartę. – Rozliczenie idzie

  bezpośrednio do mamy i taty. Mogą zrobić dla ciebie przynajmniej tyle. Tylko nie kupuj

  pornosów.

  – Myślę, że to nie jest dobry pomysł.

  – Bierz. Ja mam jeszcze dwie inne.

  – Jeśli mama i tata się o tym dowiedzą…

  – To będzie moje zmartwienie – przerwałam mu. – Ty się tym nie przejmuj. Co mogą

  zrobić? Nie wyrzucą mnie z domu, a to mieszkanie jest moje. Prezent z okazji rozpoczęcia

  studiów.

  Ad
rian wahał się jeszcze przez moment, a potem schował kartę.

  – Dzięki.

  – Nie ma za co. A skoro już jesteśmy przy rodzicach… co im powiemy?

  Adrian, który właśnie znowu zajął się pizzą, spojrzał na mnie. Widać było, że nie rozumie

  pytania.

  – W sprawie czego?

  Wlepiłam w niego wzrok.

  – Ciebie.

  – Eee… nic?

  – Ale przecież wróciłeś – przypomniałam oczywistą rzecz.

  – Nie muszą o tym wiedzieć.

  – Nie chcesz im powiedzieć? – zapytałam ze zdumieniem. Nie chciał porozmawiać

  z rodzicami? W ogóle? Już dawno skreślił tę rodzinę, na której tak mi zależało?

  – Nie.

  Odłożyłam swój kawałek pizzy z powrotem do kartonu. Odechciało mi się jeść. Żeby

  zyskać na czasie, sięgnęłam po szklankę. Cola łaskotała mnie w gardło, ale tak naprawdę nie

  czułam jej smaku. Usilnie próbowałam zrozumieć, co powiedział Adrian. Nie chciał mieć

  żadnego kontaktu z naszymi rodzicami. Czy to znaczy, że wszystko, co zrobiłam w ostatnich

  miesiącach, było niepotrzebne? Te wszystkie kompromisy? Dyskusje? Kłótnie? Zawsze

  wiedziałam, że to będzie trudne, bo rodzice są uparci, ale ani razu nie przyszło mi do głowy, że to

  Adrian będzie tą osobą, która zechce spalić za sobą wszystkie mosty.

  – A jeśli cię przeproszą?

  Adrian przewrócił oczami.

  – Sama w to nie wierzysz.

  – Ale jeśli? – upierałam się. – Przebaczyłbyś im?

  Adrian wziął głęboki wdech i głośno wypuścił powietrze.

  – Nie mam pojęcia. – Potrząsnął głową. – Może. Nie wiem.

  Tak czy inaczej nie było to zdecydowane „nie”.

  – Przed twoim coming outem chyba byli w porządku jako rodzice, prawda? Zawsze się

  o nas troszczyli i spełniali każde nasze życzenie.

  Z wahaniem kiwnął głową.

  – Uważam, że powinieneś dać im jeszcze jedną szansę – powiedziałam i choć była to

  prawda, miałam wrażenie, że moje słowa brzmią jakoś nie tak. Tak jakbym stała po niewłaściwej

  stronie przeciąganej liny.

  Adrian w zamyśleniu ściągnął usta. Spojrzał na mnie, potem na podłogę i znowu na mnie.

  – Zgoda. – Westchnął ciężko, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co powiedział. – Ale nie

  pojadę tam z tobą. Ty z nimi pomów. Jeśli są gotowi normalnie porozmawiać, bez obrażania

  mnie i nawracania… niech będzie.

  – Na pewno nie chcesz zostać? – zapytałam Adriana i zrobiłam błagalną minę. – Mógłbyś

  spać w moim piętrowym łóżku.

  Roześmiał się.

  – Nęcąca propozycja, ale czeka na mnie Keith.

  – On też mógłby tutaj nocować.

  – Micah…

  Westchnęłam.

  – W porządku, znowu zostaw mnie samą.

  – Miło, że próbujesz, ale nie dam się na to nabrać. Zobaczymy się niedługo.

  Na pożegnanie Adrian pocałował mnie w czoło i zszedł po schodach.

  Słuchałam jego kroków, a potem zamknęłam drzwi. Gadaliśmy do późna i gdyby Keith

  nie przysłał mu wiadomości, prawdopodobnie zeszłoby nam aż do świtu.

  Byłam zbyt podekscytowana rozmową z Adrianem, żeby myśleć o spaniu, postanowiłam

  więc jeszcze trochę porysować i popracować nad najnowszymi szkicami do Albtraumlady.

  Rozejrzałam się za tabletem. Znalazłam go na kuchennym blacie i właśnie miałam zamiar

  otworzyć program do rysowania, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby Adrian zmienił

  zdanie?

  To jednak nie mój brat stał pod drzwiami, tylko Julian, choć było już po północy, a on

  musiał wstać o piątej rano, żeby układać rzeczy w regałach. Miał na sobie te same dżinsy i tę

  samą koszulę co po południu w Bright Canopy.

  – Hej.

  Skrzyżowałam ramiona na piersi i poczułam, jak na widok Juliana mój dobry nastrój po

  spotkaniu z Adrianem momentalnie się ulatnia.

  – Co ty tu robisz?

  – Chciałem sprawdzić, jak się masz. I porozmawiać z tobą.

  – Teraz?

  Kiwnął głową.

  – Jeśli to dla ciebie nie problem.

  Przekorne dziecko we mnie chciało potrząsnąć głową. Unikał mnie przez wiele dni.

  Zostawił mnie samą w namiocie i ukrywał przede mną, że pracuje dla Samanthy. Jednak od

  przekory silniejsze było pragnienie poznania odpowiedzi i tęsknota za pojednaniem.

  Odsunęłam się.

  – Wejdź.

  – Dzięki. – Julian zamknął za sobą drzwi. – Co z Adrianem?

  Usiadłam na sofie.

  – Dobrze.

  – Porozmawialiście?

  – Yep.

  Julian usiadł obok.

  – Okej, zdaje się, że nie chcesz o tym mówić.

  Przeciwnie, chciałam mu powiedzieć wszystko o Adrianie i chciałam usłyszeć wszystko,

  co wie o Ianie. Najpierw jednak musieliśmy wyjaśnić sprawy między sobą. Przyciągnęłam nogi

  do tułowia i schowałam się za kolanami jak za murem.

  Julian westchnął.

  – Adrian ci mówił, czym się zajmuję w Bright Canopy?

  Potrząsnęłam głową.

  – Nie. Omawialiśmy inne rzeczy.

  – Rozumiem. – Kiwnął głową i lekko uniósł kąciki ust.

  Nie potrafiłam wyjaśnić, skąd wziął się wyraz ulgi na jego twarzy, aż nagle dotarło do

  mnie, dlaczego tak naprawdę tu przyszedł. A to łajdak!

  – Nie rozumiem tego! – Zaśmiałam się urywanym śmiechem. – Przyszedłeś tutaj, żeby się

  upewnić, że Adrian nie wygadał twojej tajemnicy, prawda? Nie chodzi ci o mnie, tylko o siebie

  samego.

  – Nieprawda!

  Z niedowierzaniem uniosłam brew.

  – Naprawdę?

  – Okej, może i masz rację. Trochę. Ale jestem tutaj nie tylko z tego powodu – zarzekał się

  Julian. Zwiesił ramiona i powoli przejechał sobie dłonią po twarzy, jakby wolał nie prowadzić tej

  rozmowy w cztery oczy. – Chciałem cię przeprosić. Za to, co się stało w namiocie. To nie było

  w porządku, że sobie tak po prostu poszedłem. I przepraszam też za to, że przez następne dni cię

  unikałem. Byłem przemęczony i przykro mi, jeśli poczułaś się przez to zraniona. – Jego słowa

  brzmiały szczerze, jakby sam wierzył w to, co mówił, ale nie pojawiło się to ciepłe uczucie, które

  powinny we mnie wywołać jego słowa.

  – Przeprosiny przyjęte, ale… to nie wystarczy – powiedziałam. – Nie możemy udawać, że

  nic się nie stało. A zatem ryzykując, że za chwilę znowu uciekniesz: Dlaczego nie mogę

  zobaczyć twoich blizn? – To pytanie było tylko wierzchołkiem góry lodowej. Równie dobrze

  mogłabym go zapytać, dlaczego nie wspomniał o Bright Canopy albo dlaczego nie chciał

  rozmawiać ze mną o Sophii. Nie chciałam go jednak przypierać do muru. Zrobiłam to w urodziny

  Cassie i oboje wiedzieliśmy, jak to się skończyło. Po kolei.

  – To nie jest dla mnie takie proste.

  W jego oczach widziałam dezorientację.

  – Dlaczego?

  – Trudno to wytłumaczyć.

  – To przeze mnie?

  – Nie, w ogóle nie – zaprzeczył stanowczo, jakby ta myśl była całkowicie absurdalna. –

  Naprawdę jesteś dla mnie kimś ważnym, Micah. I nie kłamałem, mówiąc, że ci ufam.

  Z trudem przełknęłam ślinę.

  – Więc to ud
owodnij.

  Spojrzał na swoje ciało, po czym przejechał ręką przez klatkę piersiową i miejsce

  z wielką blizną pod sercem.

  Zastanawiałam się, w jakim rytmie ono teraz bije.

  – Chodzi ci o to, żeby zobaczyć mnie nago?

  – Nie, wcale nie o to. – Potrząsnęłam głową i przysunęłam się trochę bliżej niego. – Mam

  tylko poczucie, że coś przede mną ukrywasz i nie rozumiem dlaczego, skoro mi ufasz. Mnie

  twoje blizny nie przeszkadzają.

  – Ja… – zaczął Julian, ale zamilkł. – To nie jest ładny widok.

  – No i? Nie jest tak źle – zapewniłam, choć nie zaprzeczyłam temu, co powiedział. Oboje

 

‹ Prev